Gdyby zapytać tzw. przypadkowego przechodnia, jaki przedmiot jest najbardziej charakterystyczny dla prawnika procesowego, to stawiam, że najczęstsze odpowiedzi byłyby takie: toga, kodeks, aktówka, długopis (?).
Pudło:-)! Prawidłowa odpowiedź brzmi: walizka na kółkach, zawierająca kilka solidnych tomów akt, ważąca znacznie powyżej 10 kg. Trzeba mieć kondycję, żeby prowadzić sprawy sądowe o błąd medyczny, bo często sama niezbędna na sali rozpraw dokumentacja medyczna liczy kilkaset stron.
Po kilku dniach rozpraw w różnych miastach Polski przyszedł więc czas na wypoczynek, a konkretnie połączenie przyjemnego z pożytecznym. Najpierw konferencja u Rzecznika Praw Obywatelskich na temat: „Wybrane aspekty praw człowieka a bioetyka. Zgoda na zabieg.” (o zgodzie napiszę innym razem, bo to niezwykle ważna dla pacjentów kwestia), a potem wykład dla dyrektorów szpitali w Krynicy Górskiej. Mówiłam o tym, co szpitale powinny brać pod uwagę przy zakupie polisy ubezpieczeniowej odpowiedzialności cywilnej, czyli z grubsza rzecz ujmując, opowiadałam o tym, jakie wyroki zapadają i dlaczego. Wygłaszania wykładów podejmuję się tylko wyjątkowo, bo najchętniej zapraszają mnie „wrogowie” – czyli potencjalni przeciwnicy procesowi: ubezpieczyciele, lekarze, firmy medyczne. Wychodzę z założenia, że nie powinnam ułatwiać im życia, dzieląc się swoją wiedzą i doświadczeniem;-) W tym przypadku było jednak inaczej: dobrze ubezpieczony szpital to korzyść dla pacjenta.
Ubezpieczyciel odpowiada za szpital, ale tylko w granicach sumy ubezpieczenia i zgodnie z treścią zawartej umowy ubezpieczeniowej. Ma obowiązek ubezpieczyć się minimum na kwotę, jaką od danego podmiotu wymaga Rozporządzenie Ministra Finansów z dnia 22 grudnia 2011 roku w w sprawie obowiązkowego ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej podmiotu wykonującego działalność leczniczą.
W przypadku szpitali od 1 stycznia 2012 roku takie obowiązkowe OC to minimum 100 000 euro w odniesieniu do jednego zdarzenia oraz 500 000 euro w odniesieniu do wszystkich zdarzeń, których skutki są objęte umową. Szpitale niestety nadal zbyt rzadko wykupują dodatkowe polisy, czyli na ogół w razie kłopotów nie mogą się wylegitymować wyższym ubezpieczeniem, niż to podstawowe, wymagane przez prawo.
Co to oznacza w praktyce? Jeżeli zdaniem pacjenta odpowiednie zadośćuczynienie w jego przypadku wynosi 500 tys. zł., a dodatkowo należy mu się odszkodowanie i renta, to z góry wiadomo, że taka polisa szpitala nie wystarczy na pokrycie tych zobowiązań. Zasądzona przez sąd renta płatna jest przecież do końca życia, a czasem może być też zwiększona (z obywatelskiego obowiązku dodaję, że może być także zmniejszona, jeśli pozwany udowodni, że stan zdrowia i potrzeby poszkodowanego już nie wymagają takich wydatków). Dodatkowo, jeśli z określonego błędu, na przykład okołoporodowego, wynikają daleko idące konsekwencje dla więcej niż jednej osoby (najczęściej dziecka), np. zadośćuczynienie należy się też członkom rodziny, to nadal wszystkie te osoby mają do dyspozycji kwotę „na jedno zdarzenie”, czyli wspomniane 100 000 euro.
Pacjent najczęściej nie może więc pozwać wyłącznie ubezpieczyciela szpitala, chociaż teoretycznie mógłby to zrobić, w myśl art. 822 par. 4 Kodeksu Cywilnego:
„Uprawniony do odszkodowania w związku ze zdarzeniem objętym umową ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej może dochodzić roszczenia bezpośrednio od ubezpieczyciela.”
Gdybyśmy pozwali tylko ubezpieczyciela, to roszczenie przeciwko szpitalowi mogłoby się przedawnić jeszcze zanim taki proces by się skończył…
Pozostaje nam zatem wybór: pozwać sam szpital (bo w razie przegranej szpitala, a naszej wygranej, ubezpieczyciel i tak za niego wypłaci kwotę, na jaką szpital jest ubezpieczony) albo pozwać i szpital, i ubezpieczyciela. Sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, gdy rozważamy jednoczesne pociągnięcie do odpowiedzialności lekarza kontraktowego czy kolejny podmiot leczniczy, który w toku leczenia pacjenta przyczynił się do pogorszenia stanu jego zdrowia.
To, jaki scenariusz realizować, pozostaje do decyzji prawnika reprezentującego poszkodowanego pacjenta i jest elementem strategii procesowej w konkretnej sprawie. Czasem, wbrew pozorom, lepiej mieć dwóch, a nawet więcej przeciwników. Dlaczego?
Tajemnica:-) Na szkoleniu dla dyrektorów szpitali też o tym nie powiedziałam:-)
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }