„Pod koniec września 2015 roku Sąd Rejonowy w Opolu uznał winę lekarki, która przyjmowała poród córek bliźniaczek sztangisty Bartłomieja Bonka, jednak odstąpił od wymierzenia jej kary i warunkowo umorzył postępowanie.
Sąd Apelacyjny utrzymał w mocy wyrok SR, choć uznał, że zachowanie oskarżonej bezpośrednio przyczyniło się do śmierci dziewczynki.
Uzasadniając wyrok sąd wziął pod uwagę to, że lekarka samodzielnie nie mogła decydować o sposobie porodu i wykonywała zalecenia ordynatora. Na sali byli także inni lekarze, którzy w żadnym stopniu nie wyrazili sprzeciwu wobec metody rodzenia siłami natury.” – pisze dziś Gazeta Wyborcza.
Taki wyrok jest potwierdzeniem, jak trudno jest uzyskać wyrok skazujący za błąd lekarza czy pielęgniarki. Zwykle odpowiedzialność rozkłada się na cały personel obecny w danym dniu na dyżurze.
Często akt oskarżenia jest skierowany przeciwko najmłodszemu stażem lekarzowi, bo szuka się kozła ofiarnego, a wiadomo, że ordynatorzy czy szefowie dyżuru mają więcej do powiedzenia niż stażysta czy rezydent. Trudno też jest udowodnić, że gdyby leczenie było prawidłowe, to pacjent by nie zmarł lub byłyby w lepszym stanie zdrowia.
Takie ustalenia sądu karnego, czyli uznanie winy za nieprawidłowe decyzje dotyczące sposobu porodu, na pewno jednak będą przydatne w postępowaniu cywilnym. Droga do uzyskania odszkodowania, zadośćuczynienia i renty dla dziecka jest wtedy znacznie krótsza.
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }