Kilka razy już ubezpieczyciele mnie pozytywnie zaskoczyli. Nawet o tym wspomniałam na blogu. Ale, żeby aż tak?
Nic nie zapowiadało tak dobrej wiadomości z samego rana, w dodatku na początek kolejnego tygodnia pracy. Maile sprawdzam na bieżąco w telefonie. Otwieram więc dziś jak zwykle pocztę jeszcze w domu, przy pierwszej kawie, a tu mail z załącznikiem w postaci decyzji ubezpieczyciela, zaczynającej się od zdania: „XXXX SA uznaje odpowiedzialność za zdarzenie.” Dwa razy sprawdziłam, czy czegoś nie pomieszałam w poczcie. Jednak nie. Wiadomość, czytana po raz kolejny, miała nadal taki sam, pozytywny wydźwięk:)
W sprawie chodziło o niedotlenienie dziecka przy porodzie. Wydarzenia miały miejsce w 2005 roku, w jednej z renomowanych klinik ginekologiczno-położniczej. Wystąpiliśmy niedawno w pozwem przeciwko szpitalowi i jego ubezpieczycielowi, ponieważ prawa dziecka do odszkodowania, zadośćuczynienia i renty za błąd lekarski przy porodzie nie uległy przedawnieniu. (Więcej o tym, jak długo można czekać z wytoczeniem sprawy sądowej o błąd medyczny w imieniu dziecka i czy warto zwlekać, napisałam w poście:„Do kiedy można wystąpić z pozwem w imieniu dziecka?”)
Sprawa zapowiadała się na kilka lat, nie miałam raczej nadziei na ugodowe rozwiązanie tym bardziej, że jesteśmy dopiero na samym początku długiej batalii sądowej. A tu niespodzianka: ubezpieczyciel uzyskał poza procesem opinię (rzetelną!) swojego orzecznika i mimo, że jeszcze w odpowiedzi na pozew twardo trzymał stronę szpitala, to postanowił zmienić zdanie i uznać, że doszło do błędów podczas porodu.
Ekspert ubezpieczyciela powtórzył właściwie te same argumenty, którymi uzasadniliśmy pozew: że zgodnie z ówczesną wiedzą medyczną, brak rozszerzenia diagnostyki szpitalnej oceniającej stan płodu oraz długi czas obserwacji nieprawidłowości akcji serca płodu zarejestrowanych w zapisach kardiotokograficznych (KTG) do momentu urodzenia dziecka wynoszący kilka godzin, było postępowaniem nieprawidłowym i nie do zaakceptowania w tym ośrodku położniczym.
Brak decyzji o przeprowadzeniu zabiegu operacyjnego cięcia cesarskiego w optymalnym czasie po zarejestrowaniu objawów zagrażającego niedotlenienia płodu należy określić jako błąd medyczny. Prawidłowe postępowanie lekarskie powinno było doprowadzić do wcześniejszego zakończenia ciąży drogą operacyjną cięcia cesarskiego, aby uniknąć wewnątrzmacicznej zamartwicy płodu i późniejszych powikłań neurologicznych dziecka.
Gdyby nie błędy w szpitalu, szanse na urodzenie zdrowego noworodka byłyby z pewnością większe.
Ubezpieczenie szpitala było niskie, niespełna 300 tys. zł.. Wystarczyło jedynie na to, aby pokryć koszty trzyletniej opieki nad dzieckiem i wypłacić niewiele ponad 200 tys. zł. na poczet zadośćuczynienia za błąd lekarski. Za resztę zobowiązań wobec dziecka i jego rodziców będzie musiał odpowiedzieć sam szpital.
Czy klinika będzie walczyła na sali sądowej do końca o swoje tzw. „dobre imię” i uznanie, że nie doszło do nieprawidłowości w prowadzeniu porodu, czy też – podobnie jak jego ubezpieczyciel – jego dyrekcja zdobędzie się na obiektywną weryfikację prawidłowości postępowania swojego personelu medycznego? Zobaczymy. Zaraportuję na blogu:)
{ 2 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Gratuluję!
Dziękujemy! Cieszymy się bardzo!