Ważnym momentem, który następuje zwykle tuż przed wysłaniem pozwu, jest ustalenie, jakiej sumy tytułem zadośćuczynienia będziemy się domagać. Zależy to trochę od tego, czego się spodziewamy po zadośćuczynieniu: na przykład, czy ma być to „tylko” rekompensata czy także kara dla szpitala lub lekarza?
Jakiej kwoty zadośćuczynienia za błąd lekarski mogę żądać?
O tym, jak trudno jest zdecydować, jaka kwota zadośćuczynienia będzie odpowiednia, czyli nie za niska i nie za wysoka, pisałam już nie raz. Jeśli ustalimy zbyt niską kwotę ryzykujemy, że poczucie krzywdy mimo wygranej w procesie, pozostanie. Jeśli zażądamy zbyt wysokiego zadośćuczynienia, możemy być obciążeni wysokimi kosztami postępowania sądowego, i to nawet wtedy, gdy wygramy co do zasady.
Jeśli decydujemy za dziecko, a przecież zawsze tak jest, kiedy występujemy do sądu w związku z błędami popełnionymi podczas porodu czy ciąży, albo kiedy poszkodowany pacjent jest po prostu małoletni i dlatego w jego imieniu działają rodzice – jest jeszcze bardziej pod górkę…
To spora odpowiedzialność i nie da się ukryć, że ciąży przede wszystkim na mnie: przecież to ja mam doświadczenie, jakiego oczekują moi klienci i ja powinnam coś podpowiedzieć.
No tak. Tyle, że nie ma kalkulatorów ani tabel, a sytuacja każdego pacjenta jest inna. A podpowiedzi ze strony Sądu Najwyższego, to bla, bla:-) – na pewno nie da się podstawić cyfr pod wzór matematyczny i liczyć na konkretny wynik…
Z całym szacunkiem dla SN, ale na podstawie jego wskazówek jeden sędzia może uznać, że w danym przypadku odpowiednia kwota to 20 tys.zł, a inny, że 250 tys. zł.
SN wskazuje między innymi, że szacując zadośćuczynienie, trzeba wziąć pod uwagę:
- wiek i płeć poszkodowanego,
- stopień uszczerbku na zdrowiu poszkodowanego wyrażający się w kalectwie, oszpeceniu, ograniczeniach ruchowych, ograniczeniach wykonywania czynności życia codziennego,
- długotrwałość choroby, cierpień, leczenia, rehabilitacji, bolesność zabiegów, dokonywane operacje, okres dochodzenia do sprawności, przywrócenie prawidłowych funkcji organizmu,;
- poczucie bezradności życiowej, rokowania zdrowotne i szanse na powrót do normalnego funkcjonowania w przyszłości,
- subiektywne poczucie krzywdy poszkodowanego pacjenta,
- i wiele, wiele innych okoliczności.
Odszkodowanie za szkodę na zdrowiu
Szczególnie ważne jest jednak, że – jak sama nazwa wskazuje – zadośćuczynienie jest kwotą pieniężną, która ma „zadość uczynić” poszkodowanemu pacjentowi za krzywdę, jakiej doznał.
Czyli przede wszystkim ma zrekompensować, wynagrodzić szkodę na zdrowiu, cierpienie, ból.
Poszkodowanym pacjentom często też chodzi o to, żeby wysokość zadośćuczynienia dawała im satysfakcję. Żeby było jasne, że naruszenie praw pacjenta i jego cierpienia nie zostały zbagatelizowane i zbyt nisko wycenione przez sąd.
Mówiąc górnolotnie: krzywda wyrządzona pacjentowi powinna się spotkać z właściwą reakcją ze strony porządku prawnego.
Też tak uważam.
Ale to nie wszystko.
Bo z drugiej strony, zadośćuczynienie powinno być też w jakiś sposób odczuwalne dla szpitala czy podmiotu leczniczego, w którym doszło do błędu medycznego. Jeśli zadośćuczynienie ma zapobiegać dokonywaniu w przyszłości podobnych błędów czy zaniedbań w leczeniu, suma pieniężna przyznana poszkodowanemu pacjentowi powinna być tak dobrana, aby jej wysokość miała poważne znaczenie dla budżetu szpitala czy gabinetu lekarskiego.
Zadośćuczynienie ma wychowywać i odstraszać!
Ostatnio Sąd Najwyższy potwierdził ten tok myślenia. W wyroku z dnia 8 sierpnia 2017 r. sygn. akt I PK 206/16 Sąd stwierdził, że zadośćuczynienie powinno służyć zarówno kompensacji, jak i prewencji. Zadośćuczynienie ma nie tylko zrekompensować krzywdę poszkodowanego, ale też wychowywać i odstraszać.
Co prawda, przywołany wyrok zapadł w sprawie o mobbing, ale argumentacja pozostaje aktualna także w sprawach o błędy lekarskie: kwota przyznanego poszkodowanemu zadośćuczynienia powinna być ustalona tak, aby sprawca odczuł finansowo wypłatę zadośćuczynienia i na przyszłość wystrzegał się podobnych naruszeń prawa.
O tym, jaki ma charakter zadośćuczynienie i jak kalkulować zadośćuczynienie za błąd medyczny, pisałam już między innymi we wpisach „Odpowiednie zadośćuczynienie za błąd w sztuce lekarskiej” i „Zadośćuczynienie dla dziecka”. Wszystkie moje wcześniejsze wpisy o zadośćuczynieniu można też łatwo odszukać wpisując w wyszukiwarkę na stronie blogów słowo „zadośćuczynienie”:-)
{ 2 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Pani Mecenas,
ważny wpis. szczególnie dla mnie jako pełnomocnika Szpitala 🙂
jedna rzecz mnie zaintrygowała – odnośnie prewencyjnego charakteru zadośćuczynienia. O ile się orientuję, to swego rodzaju nowość w orzecznictwie SN. Taka perełka wręcz bym powiedział. Dotychczas bodajże żaden skład SN nie skusił się, aby w ten sposób rozumieć funkcję zadośćuczynienia, szczególnie że w przypadku słynnej sprawy o uznanie w Polsce wyroku sądu amerykańskiego w sprawie córki premiera Cimoszewicza pko tygodnikowi WPROST. System amerykański zna pojęcie punitive damages, nasz nie, i tym samym polski sąd mógł „obniżyć” kwotę odszkodowania w celu uznania jej w Polsce.
Zobaczymy czy ten kierunek zostanie utrzymany
Szanowny panie Mecenasie, pewne głosy odnośnie represyjnego charakteru zadośćuczynienia już się pojawiały w orzecznictwie, ale – faktem jest – jakoś się nie przebijały szczególnie ofensywnie;) Myślę, że dużo zależy od okoliczności danej sprawy. Jeśli zachowanie personelu podczas udzielania świadczeń medycznych, a potem np. pozwanego szpitala w trakcie procesu – jest szczególnie naganne, to ten aspekt (represyjności) ma rację bytu i może być uwzględniony w ramach dyskrecjonalnej władzy sędziego przy ustalaniu odpowiedniego zadośćuczynienia za błąd medyczny. Pozdrawiam!