Wiem, że zwrócenie się do kancelarii ze swoją sprawą to dla wielu osób spore wezwanie. Trudno się przełamać, żeby ruszyć temat i zacząć szukać fachowej pomocy. Na ogół też kontakt z prawnikiem traktujemy na równi z wizytą u dentysty: do przyjemności raczej nie należy;)
Dlatego pomyślałam, że przedstawię na blogu od początku do końca historię pewnego procesu o zadośćuczynienie i odszkodowanie za błąd porodowy, czyli o tym, jak się zwykle zaczyna współpraca z prawnikiem i… jak się kończy. Może to komuś pomoże w podjęciu decyzji o dochodzeniu swoich praw?
Dziś część pierwsza. Część druga wkrótce w kolejnym poście, a może nawet dwóch, bo jest sporo do opowiedzenia.
W 2011 roku dostałam taki list:
„Budzowska Fiutowski i Partnerzy. Radcowie Prawni
ul. Sienna 11/1, 31-041 Kraków
Uprzejmie proszę o rozpatrzenie możliwości poprowadzenia sprawy o odszkodowanie za błędy medyczne, jakich dopuścili się lekarze podczas prowadzenia i rozwiązania ciąży mojej żony. W wyniku zaniedbań lekarzy żona przebywała 58 dni w szpitalu walcząc o życie. Natomiast nasz syn urodził się w stanie bardzo ciężkim (1 pkt w skali Apgar) z silnym niedotlenieniem.
W załączeniu przesyłam dokładny opis sytuacji oraz dokumentację medyczną jaką udało mi się zgromadzić.”
Potem nastąpił szczegółowy i rzeczowy opis przebiegu porodu.
„(…) Natomiast jeżeli chodzi o naszego syna, to w związku z tak długim oczekiwaniem na rozwiązanie ciąży, błędną diagnozą, a właściwie jej brakiem urodził się on z silnym niedotlenieniem, w ciężkiej zamartwicy oraz niewydolny oddechowo. Natomiast po porodzie został zaintubowany i poddany resuscytacji. Po trzytygodniowym pobycie na Oddziale Intensywnej Terapii Noworodka u syna zdiagnozowano zamartwicę, uszkodzenie Ośrodkowego Układu Nerwowego oraz rozmiękanie istoty białej mózgu. W związku z czym syn wymaga stałej rehabilitacji i opieki medycznej. Pozostajemy pod opieką Ośrodków Wczesnej Interwencji i Centrum Rehabilitacji. W dalszym etapie leczenia u syna zdiagnozowano dziecięce porażenie mózgowe.
Żona po wyjściu ze szpitala cały czas pozostaje pod obserwacją psychiatryczną. Oboje z żoną korzystamy również z poradni psychologicznej. Stan zdrowia żony wymaga w dalszym ciągu stałej kontroli internistycznej. Żona nadal przyjmuje leki.
Opieszałość, niekompetencja oraz brak fachowej wiedzy lekarzy doprowadził do sytuacji, w której o mało nie straciłem żony i syna. W związku ze złym samopoczuciem żony w trzecim trymestrze ciąży poszukiwaliśmy pomocy lekarskiej w różnych źródłach, jednak żaden z lekarzy nie potrafił postawić właściwej diagnozy i podjąć prawidłowych działań, gdy jeszcze nie było na to za późno. Wszyscy zgodnie lekceważyli niepokojące objawy choroby uznając je za normalne objawy ciąży.
Lekarz prowadzący ciążę jako pierwszy zlekceważył wszelkie cechy zatrucia organizmu żony. Brak jego reakcji doprowadził do sytuacji zagrożenia życia zarówno mojej żony, jaki i syna. Również dyżurny lekarz ginekolog przyjmujący nas na SOR wykazał brak kompetencji i wiedzy, gdyż tak wiele objawów, jakimi były wymioty krwią, bóle podbrzusza, świąd całego ciała czy wzmożone obrzęki kończyn u kobiety w 37 tygodniu ciąży były wskazaniem do zatrzymania jej na oddziale szpitalnym.
Kolejnym zaniedbaniem była w moim przekonaniu błędna diagnoza oraz czekanie po przyjęciu na oddział przez lekarzy na „odpowiednie” rozwarcie, by rozwiązać zagrożoną ciążę, a także całkowity brak zainteresowania pogarszającym się stanem zdrowia pacjentki.”
List kończył się tak.
„Uważam, że prawidłowe rozpoznanie oraz szybkie działanie ze strony lekarzy uniemożliwiłoby postęp choroby w tak szybkim tempie, a co za tym idzie żona nie spędziłaby 58 dni w szpitalu ledwo uchodząc z życiem, a nasz syn miałby szanse na „normalne” życie.
Bardzo proszę o analizę i przyjęcie sprawy do prowadzenia.
Z poważaniem,
XY”
Przeanalizowaliśmy dokumentację medyczną i przyjęliśmy sprawę. O tym, jak przebiegał proces o błąd lekarski i jak się zakończył, napiszę wkrótce, w kolejnym wpisie.
***
W liście dokonałam skrótów. Historia jest prawdziwa, została opublikowana za zgodą moich Klientów, ale szczegóły zostały w istotny sposób zmienione. Przykłady opisanych osób i wydarzeń należy w związku z tym traktować jako fikcyjne i nie odnoszące się do żadnych konkretnych osób i wydarzeń. Ewentualne podobieństwo do jakiejkolwiek rzeczywistej sytuacji osoby, miejsca lub zdarzenia jest przypadkowe i niezamierzone.
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }