Dzisiejszy post jest wyjątkowy. Dzień po korzystnym dla nas wyroku napisała do mnie mama sześciomiesięcznej Zosi, której córeczka zmarła przez błąd pielęgniarki. Chwila nieuwagi, błąd w podaniu leku, zaskutkował niewyobrażalną tragedią. Więcej o naszej batalii o sprawiedliwość napisałam tutaj: „Zosia zmarła przez błąd pielęgniarki”.
List Mamy Zosi publikuję na jej prośbę w całości. Napisała: niech cała Polska czyta i uczy się walczyć o swoje prawa. Czas tu nic nie zmienia, poza spokojem ducha, serca chyba nigdy…
List
26 września 2019 w Sądzie Okręgowym w Katowicach zakończył proces z naszego pozwu przeciwko Górnośląskiemu Centrum Zdrowia. Powinniśmy się cieszyć, bo to ten wyczekiwany koniec rozdrapywania rany po śmierci naszej 6 miesięcznej córeczki Zosi. Ale serce blokuje tę radość, bo przecież to nie wróci nam naszej Zosi. Jest natomiast ulga, ten ciężar udowadniania winy szpitalowi w tym momencie zniknął. Nareszcie będziemy mogli przeżyć żałobę, niezakłóconą kolejnymi rozprawami i wracaniem to tego traumatycznego dnia, kiedy na moich oczach pielęgniarka podała błędnie lek, pozbawiając życia mojego dziecka.
Idąc z córką do szpitala miałam nadzieję na staranną diagnozę, liczyłam na najlepszą opiekę, bo to przecież taki znany Szpital, największy na Śląsku, komfortowe warunki – myślałam. Zaufaliśmy temu miejscu. Jednak pobyt na Oddziale Neurologii to jeden wielki koszmar. Od braku podstawowych zasad higieny, brudnych strzykawek, przeniesienia całkowitej opieki na rodzica, aż do zakażenia szpitalnego, którego konsekwencją było pomylenie drogi podania leku i śmierć naszej córki.
Wyszłam ze szpitala sama. Do końca życia ta pustka nie zostanie niczym wypełniona. To takie uczucie jakbym zostawiła gdzieś dziecko. Bo przecież weszłam do szpitala z dzieckiem. Czasem mam takie wrażenie, że Zosia jest w Krakowie, bo tam ją przewieziono samą, beze mnie, w celu przeprowadzenia sekcji zwłok. Może mój mózg tak ratuje się po tej traumie, żeby nie rozpaść się na kawałki. Dla mnie Zosi nie ma na cmentarzu. Tak mi łatwiej żyć i funkcjonować. Moja terapeutka mówi, że przede mną jeszcze długa droga do przeżycia tej straty , a może nigdy się to nie wydarzy. Bardzo to bolesne dla mnie, dla taty Zosi, jej rodzeństwa i babci.
Mam nadzieję, że dzisiejszy wyrok nie przejdzie bez echa dla Szpitala. Może kara spowoduje lepsze zmiany dla małych pacjentów. Szpitale będą miały świadomość, że można udowodnić im winę i wygrać proces sądowy. Wiem, że wielu rodziców boi się rościć swoich praw, a o walce ze Szpitalami to większość nawet nie pomyślała, uważając że to walka z wiatrakami, na pewno przegrana. Lekarze, pielęgniarki czują się bezkarni, lekceważąc swoją pracę. Ja osobiście straciłam zaufanie do Służby Zdrowia i jest to postawa nieodwracalna.
Na szczęcie w naszym przypadku pojawiło się małe światełko w tunelu tej czarnej rozpaczy. Szukając pomocy prawnej znalazłam w internecie Panią mecenas Jolantę Budzowską. Przeczytałam, że walczy ze Szpitalami i udowadnia im błędy medyczne. Z uwagi na to, że walczyła już z Górnośląskim Centrum Zdrowia i wygrała proces, pojawiła się w moim sercu nadzieja. Poczułam, że tylko Pani Jolanta Budzowska może poprowadzić nasz proces, który zamierzaliśmy wytoczyć Szpitalowi. Nie pomyliłam się. Cudowna, ciepła kobieta, niezwykle wrażliwa, empatyczna, a przy tym skuteczna. Dała nam ogromne wsparcie i poczucie bezpieczeństwa.
W sprawę zaangażowały się media. Mówi się, że media to trzecia władza. Też tak już uważam. Inaczej nikt nie dowiedziałby się o wszystkich nieprawidłowościach w Służbie Zdrowia. Dzięki mediom miałam świadomość, że nasza sprawa nie zostanie zamieciona pod dywan.
Nie musieliśmy się o nic martwić przez cały proces. To nieoceniona pomoc dla rodziców przy tak wielkiej stracie. Każda rozprawa z udziałem Pani Jolanty Budzowskiej to pomimo tragedii w sercu spokój ducha. Kiedyś Martyna Wojciechowska powiedziała, że
,,Wielkość człowieka polega na tym że mówi mniej niż wie, a o rzeczach skomplikowanych opowiada prostym językiem’’
– to jest kwintesencja sposobu bycia Pani Mecenas. W czasie przeżywania tragedii, rozpaczy i żalu do całego świata to bezcenna postawa.
Wiem, że ludzi przerażają długoletnie procesy ze szpitalami i odpuszczają wiele spraw, które ewidentnie można by wygrać i poczuć sprawiedliwość. Tyle się teraz słyszy o coraz to nowych uchybieniach i wypadkach w Służbie Zdrowia. Na szczęście jest w Polsce taka Pani mecenas Jolanta Budzowska nazywana – Postrachem Szpitali. Mnie osobiście to też przekonało do wyboru pomocy w osobie prawnika. Wygrała dla nas proces. Jesteśmy ogromnie wdzięczni i zostanie już Pani w naszych sercach na zawsze. Sprawiedliwości stała się zadość.
mama Zosi
Dziękuję. JB
{ 2 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Współczuję rodzicom. Jestem z nimi całym sercem. Ściskam ich mocno. Moja ciąża zakończyła się w 38 tygodniu. Mój Antoś miał inny plan, w ostatniej chwili się wycofał. Dochodziłam do siebie 2 lata. Przy życiu dosłownie trzymał mnoe mój 3 letni wówczas synek. Minęło 6 lat. 3 lata po stracie synka, zaszłam w kolejną 3 ciążę. Mamy wspaniałego synka Ignasia, ma 3 latka, a mój starszy syn doczekał się upragnionego brata.
dobrze ze panstwo otrzymali odszkodowanie..szpital powinien poniesc konsewencje. caly szpital nie tylko osoba ktora popelnila blad bo jak wiemy obecnie pielegniarki sa wykorystywane do wszystkiego i przeciazone praca wiec to pracodawca powinien tez za to odpowiadac..moze w koncu sie opamietaja i jednak zobacza ze praca pielegniarki to nie bzdety ale ludzkie zycie bo na razie dyrektorzy siedza za biurkiem i nie maja o niczym bledego pojecia…tylko o taniej sile roboczej…
ps. z tym wymyslaniem o brudnych strzykawkach itd przesadziliscie. bylam setki razy pacjentka i w to nie uwieze.
kondolecje dla rodzicow