Luty jest dla mnie trudny, bo przez większość czasu będę poza kancelarią. Kancelaria działa oczywiście bez „przestoju sezonowego”: mamy świetny zespół doświadczonych w sprawach o błędy medyczne prawników, a pod moją nieobecność kluczowe decyzje podejmuje Pani mec. Karolina Kolary – młodszy wspólnik kancelarii.
Moje lutowe podróże są służbowe. Właśnie wróciłam ze szkolenia w Irlandii. Bite dwa dni na wykładach, ale jedno popołudnie miałam wolne. Spędziłam je (jak zwykle, kiedy mam okazję zobaczyć, jak działają sądy w innych państwach) w Four Courts – imponującym budynku sądu przy Inns Quay w Dublinie, gdzie mieści się siedziba Sądu Najwyższego (ang. Supreme Court), sądu powszechnego (ang. High Court) i Sądu Okręgowego Dublina (ang. Dublin Circuit Court).
Trzeba mieć szczęścia, żeby trafić – jak ja – na rozprawę o błąd medyczny🙂
Nie zauważyłam, jak minęło kilka godzin (i tak lało, a w Dublinie byłam już wcześniej, więc nawet przez chwilę nie żałowałam, że zamiast zwiedzać, siedzę na sali sądowej). Nawet obecność w charakterze „publiczności”, kiedy mogę porównać, jak wygląda procedowanie w sprawie dotyczącej poważnej szkody na zdrowiu, poszerza horyzonty, inspiruje, a czasem nawet leczy z „polskich” kompleksów:-)!
A więc melduję: w Sądzie Okręgowym w Dublinie nic mnie nie zaskoczyło. Nawet byłam w stanie przewidzieć, jakie następne pytanie padnie z ust barristera, kiedy rozpoczęło się przesłuchanie poszkodowanego pacjenta.
Trochę może zaskoczył mnie fakt traktowania rozprawy bez takiego namaszczenia, jak u nas. Może to, że sędzia uważnie i cierpliwie słuchał jąkających się nieco (a nawet zaryzykowałabym tezę, że nie do końca przygotowanych) barristerów obu stron, drapiąc się przy tym z namysłem po głowie. Przy czym istnieje duże prawdopodobieństwo, że drapał się z powodu peruki (owszem, w irlandzkim sądzie okręgowym jeszcze obowiązują):-)
Może też to, że poświęcił prawie godzinę na wysłuchanie pełnomocników, którzy spierali się, czy kolejna opinia biegłego jest potrzebna, a koronnym argumentem pełnomocnika powoda było: „Czy wysoki sąd ma na pewno komfort orzekania w oparciu o te opinie, które są w aktach?”. Hmm, gdyby u nas sędziowie chcieli mieć zawsze „komfort orzekania” w oparciu o opinie biegłych – to wyroki chyba nigdy by nie zapadły. Obawiam się, że przeciętna jakość opinii biegłych z zakresu medycyny jest tak niska, że o ten komfort sędziów w polskich sądach jest naprawdę trudno. Nie mówiąc już o komforcie poszkodowanych pacjentów i moim – jako pełnomocnika, który musi udowodnić odpowiedzialność i to, jakie odszkodowanie się należy za błąd lekarski…
Może więc chociaż pozytywnie zaskoczyłby mnie wyrok, ale niestety nie zapadł w dniu, w którym byłam w dublińskim sądzie. Swoją drogą ciekawe, czy wszystkie wyroki na Wyspach wyglądają tak jak w sprawie, którą opisywałam w ubiegłym roku, a w której występowałam jako biegła (można o tym przeczytać tutaj i tutaj)?
Gdyby tak było, to – niezależnie od noszenia lub nienoszenia na sali sądowej peruk przez sędziów i niezależnie, czy wyrok jest korzystny dla pacjenta czy nie – polscy poszkodowani po lekturze takiego uzasadnienia mieliby na pewno większą pewność, że sędzia orzekający w ich sprawie miał „komfort orzekania” i naprawdę starał się zrozumieć ich sytuację życiową. Tak jak przebijało to z uzasadnienia wyroku wydanego w sprawie, o której wcześniej wspomniałam (post o szczegółach tego wyroku można przeczytać tutaj).
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }