Czy ktoś widział ugodę ze szpitalem albo z ubezpieczycielem w sprawie, gdzie rodzice domagają się dla poszkodowanego dziecka milionowego odszkodowania? Zwykle wezwanie do dobrowolnej zapłaty, tzw. list adwokacki, spotyka się z mniej lub bardziej obszerną pisemną odmową sprowadzającą się do stwierdzenia: bez prawomocnego wyroku sądu nic nie możemy, a w ogóle uważamy, że leczenie przebiegało prawidłowo.
Wracając do pytania zadanego na wstępie. Mimo to: tak, ja widziałam:)
Ugodowe zakończenie sporu ze szpitalem jest możliwe. Rzadko, bo rzadko, ale niekiedy sprawy kończą się ugodą sądową.
Niestety jednak wolę takiej ugody szpital wykazuje najczęściej albo pod sam koniec procesu – po wielu latach, po wielu opiniach biegłych, które w zasadzie przesądzają odpowiedzialność za błąd lekarski, albo wręcz… po procesie. Tak też jest z ugodami zawartymi w ostatnim czasie przez moją kancelarię.
Obie sprawy dotyczą niedotlenienia podczas porodu. Zbyt długo czekano z decyzją o zabiegowym zakończeniu porodu.
W pierwszej z nich poszkodowana dziewczynka zmarła w trakcie procesu. Postępowanie sądowej trwało od 2011 roku. Jej roszczenia odziedziczyli rodzice i siostra. Łącznie otrzymają ponad 1.500.000 zł. (zadośćuczynienie i odszkodowanie za błąd lekarski)- w tym odszkodowanie za naruszenie ich własnych dóbr osobistych. Zawarliśmy ugodę sądową tuż przed wyrokiem. W momencie, kiedy niewiadomą było jedynie to, jakie kwoty zadośćuczynienia i odszkodowania dla poszkodowanego dziecka, jego rodziców i siostry sąd uzna za odpowiednie.
W drugiej sprawie szpital chciał negocjować dopiero po tym, jak… wyrok stał się prawomocny. Nie muszę chyba mówić, że w zasadzie nie miał czego negocjować – taki wyrok, wydany przez sąd drugiej instancji (w tym przypadku sąd apelacyjny) – jest natychmiast wykonalny. Gdyby ubezpieczyciel i szpital nie zapłacili, moglibyśmy zwrócić się do komornika, a ten wyegzekwowałby zasądzone kwoty co do grosza. Razem z kosztami egzekucji. Nie mam jednak zwyczaju narażać szpitali na dodatkowe koszty. Chyba, że muszę… Nie mogę przy tym zrozumieć, że można „sądzić się ” przez siedem lat, a potem być zaskoczonym faktem, że na raz trzeba zapłacić wszystko co zasądził poszkodowanemu pacjentowi sąd.
Tak czy tak: zgodziliśmy się rozłożyć szpitalowi należność na raty. A nie chodzi o małą sumę: 2.500.000 zł… Łącznie: dla poszkodowanego przy porodzie dziecka i jego rodziców. W tym odszkodowanie za blad lekarza, zadośćuczynienie, renta, odsetki i koszty procesu. Rodzice uznali, że skoro czekali na zakończenie procesu prawie osiem lat, to mogą i poczekać jeszcze kilka miesięcy. Najważniejsze, że renta miesięczna dla dziecka płacona jest na bieżąco.
W obu przypadkach szpitale zminimalizowały ryzyko, że ostatecznie musiałby zapłacić jeszcze więcej. Dobre i to. Ale czy na pewno nie można było tych ugód zawrzeć znacznie wcześniej? Dałoby się zapewne zaoszczędzić: szpitalom co najmniej odsetek, a rodzicom nieprzespanych nocy.
{ 2 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Pani Mecenas,
Na wstępie wielki ukłon dla Pani za bardzo rzetelny blog tematyczny. Zaglądam tutaj i śledzę wpisy od dawna. Niestety moje dziecko jest tzw. ofiarą błędu medycznego. Syn jest w stanie wegetatywnym.
Proszę o informację, czy w przypadku, kiedy sąd zasądził rentę, dla pacjenta, ale renta jest niższa od wyliczeń biegłych, tzn. wymiar opieki biegli wskazali na większy, niż zgłoszono w pozwie oraz koszty rehabilitacji uznane zostały przez biegłych za wyższe. Wyrok jest prawomocny. Czy takie wyliczenia biegłych mogą być podstawą do zasadnego roszczenia o podwyższenie wysokości renty?
witam,
może być jeszcze trudniej, niestety.
Nasz proces trwał 8 lat, w roku 2015 szpital przegrał postępowanie w Sądzie Okręgowym, w roku 2017 przegrał postępowanie w Sądzie Apelacyjnym, a co mamy teraz? Złożoną właśnie przez szpital skargę kasacyjną, czeka nas znowu szereg nieprzespanych nocy.
Pozdrawiam