Zastanawiam się, czy są jakieś ograniczenia dla bzdur, jakie biegli w majestacie prawa wygłaszają czasem na sali sądowej. Sędziemu nawet oko nie mrugnie, bo przecież biegły to biegły. A mnie kusi, żeby zapis zeznań takiego „eksperta” z tytułami naukowymi przetłumaczyć i wysłać z prośbą o „potwierdzenie stanowiska” do międzynarodowego towarzystwa naukowego, którego biegły jest członkiem. […]