Czy lepiej iść ze sprawą o błąd medyczny do prokuratury czy do sądu cywilnego? To pytanie jest zdecydowanie na czele listy najczęściej zadawanych mi pytań.
W prokuraturach powstają samodzielne działy do tropienia błędów medycznych. Takie komórki organizacyjne zajmujące się sprawami karnymi związanymi z błędami lekarskimi mają już prokuratury regionalne w Warszawie, Katowicach, Krakowie i Lublinie. Działy, utworzone w prokuraturach regionalnych, zajmują się jedynie najpoważniejszymi sprawami o błąd medyczny, których skutkiem jest śmierć pacjenta. Prowadzenie i nadzorowanie spraw „mniejszej wagi”, których skutkiem jest ciężkie uszkodzenie ciała człowieka, powierzono jednostkom prokuratur okręgowych.
Już na pierwszy rzut oka widać więc, że odpowiedź na pytanie, czy ma sens zawiadamianie prokuratury o błędzie medycznym, jest teraz jeszcze trudniejsza. Zanim więc odpowiem, porozmawiajmy o tym jak było, a jak będzie po zmianach, jakie następują w prokuraturach.
Było tak.
W sprawie błędów medycznych, także bardzo często związanych z ciążą lub porodem, ilość zawiadomień o podejrzeniu popełnienia przestępstwa była bardzo duża. Ponieważ wydarzenia związane z porodem rozgrywają się zwykle na przestrzeni kilku dni, postępowanie jest wielokierunkowe, przesłuchiwani – pod kątem dopełnienia obowiązków – są wszyscy lekarze i położne ze wszystkich zmian. Bardzo trudno jest przypisać skutek, np. śmierć dziecka w łonie matki, czy też niedotlenienie okołoporodowe, działaniom lub zaniechaniom konkretnych członków personelu medycznego.
Sprawy więc kończyły się w najlepszym razie oskarżeniem o „narażenie człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu”, prawie nigdy o „spowodowanie śmierci człowieka” lub „spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu”. Nawet więc uzyskany wyrok karny oznaczał dla poszkodowanych tylko połowę sukcesu, bo aby uzyskać przed sądem cywilnym zadośćuczynienie, nadal mieli przed sobą trudne zadanie: udowodnienia, jaką konkretnie szkodę na jego zdrowiu spowodował skazany i czy było to następstwo zaniedbań, jakich dopuścił się podczas leczenia.
Do prokuratur rejonowych wpływało kilkadziesiąt takich zawiadomień rocznie, z tego nie więcej niż kilka znajdowało swój finał w sądzie karnym. Większość postępowań kończyła się umorzeniem. Dlaczego? Być może dlatego, że poszkodowani nie mieli racji, wiążąc pogorszenie swojego stanu zdrowia lub śmierć najbliższej osoby z błędem lekarskim.
Ale często także dlatego, że:
- prokuratorzy mają niewielkie doświadczenie z tego typu sprawami, choć – co trzeba przyznać – były one prowadzone w wydziałach śledczych prokuratur, a więc z założenia przez prokuratorów zajmujących się najpoważniejszymi przestępstwami;
- prokuratorzy mieli ograniczone możliwości doszkalania się;
- największy problem był z opiniami biegłych – były często słabej jakości lub nie wyczerpywały tematu, bardzo drogie (kosztowały nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych), czas oczekiwania sięgał kilku lat; bywało, że akta miesiącami krążyły po Polsce w poszukiwaniu zespołu, który podejmie się opiniowania, bo biegłych było i jest zwyczajnie zbyt mało;
- możliwości polemiki prokuratorów z biegłymi były mocno ograniczone: raz, że każda kolejna opinia to środki budżetowe, na których wydanie musieli zgodę wydać przełożeni, a dwa, że aby skutecznie kwestionować opinię specjalistyczną, trzeba mieć sporą widzę medyczną…,
- jeśli zawiadomienie wpływało natychmiast po zdarzeniu i udało się od razu zabezpieczyć dokumentację medyczną, to tak pozyskana dokumentacja zwykle miała większą wartość dowodową, ale poszkodowani często zgłaszali się do prokuratury zbyt późno;
- złożone z opóźnieniem zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa najczęściej uniemożliwiało też wykonanie prokuratorskiej sekcji zwłok zmarłego, a sekcja tzw. „szpitalna” nie wystarcza dla określenia ew. przyczyn zgonu i tego, czy leczenie było prawidłowe.
Te obserwacje zgadzałyby się z opinią prokuratora Macieja Kujawskiego z biura prasowego Prokuratury Krajowej, który stwierdził:
„-Przeanalizowaliśmy prowadzone w prokuraturach sprawy dotyczące podejrzenia popełnienia błędów lekarskich. I okazało się, że w 60 procentach z nich stwierdzono większe lub mniejsze niedociągnięcia. Niektóre z nich miały wpływ na rozstrzygnięcie, niektóre decyzje zostały podjęte przedwcześnie.”
Po zmianach ma być tak:
- prokuratorzy z samodzielny działów do tropienia błędów medycznych w prokuraturach regionalnych mają liczyć po kilku prokuratorów i zajmować się wyłącznie takimi sprawami, w których pacjenci zmarli w wyniku błędów lekarzy lub personelu medycznego. Czyli: być może sprawy te pójdą „szybką” ścieżką;
- będą prowadzone szkolenia dla prokuratorów.
To wiadomo na pewno. Nie ma jednak mowy:
- o poważniejszych zmianach systemu opiniowania przez biegłych;
- o tym, czy prokuratorzy z tych jednostek będą legitymowali się doświadczeniem i sukcesami (mierzonymi ilością wyroków skazujących w sprawach prowadzonych przez nich w przeszłości)
- o tym, jak prokuratorzy z prokuratur okręgowych czy regionalnych poradzą sobie z „obsługą” spraw na miejscu zdarzenia: czy będą osobiście podróżować czasem ponad 100 km, żeby przesłuchać świadków?
Wiadomo, że nie zostanie utworzona nowa instytucja, o skali ogólnopolskiej, w której zatrudnieni byliby biegli opiniujący na użytek prokuratur i sądów, finansowani ze Skarbu Państwa i niezwiązani z żadną uczelnią medyczną czy szpitalem. Oczywiście, biegli ci musieliby mieć udokumentowaną wiedzę i doświadczenie zawodowe. Według mnie tylko takie rozwiązanie doprowadziłoby do znacznego usprawnienia postępowań karnych.
Czy więc czy lepiej iść ze sprawą o błąd medyczny do prokuratury czy do sądu cywilnego? Do sądu cywilnego na pewno warto – oczywiście po weryfikacji czy rzeczywiście są podstawy do twierdzenia, że do błędu lekarskiego doszło.
Czy warto iść do prokuratury? W poważnych sprawach warto, najlepiej natychmiast po zdarzeniu i najlepiej z jak najdokładniejszym opisem wydarzeń i wnioskiem o zabezpieczenie dowodu w postaci dokumentacji medycznej. Warto też żądać jeszcze w szpitalu prokuratorskiej sekcji zwłok w razie śmierci pacjenta.
Czy samodzielne działy do tropienia błędów medycznych mają sens, pokaże życie.
{ 5 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Ciekawa jestem praktycznego wymiaru tego pomysłu. W moim przekonaniu nie rozwiązuje on najważniejszego problemu – o którym zresztą Pani wspomina – czyli opinii biegłych. W większość przypadków to właśnie one wpływają decyzje prokuratorskie o umorzeniu postępowań.
Jak już spec-prokuratorzy się wyspecjalizują, to może i będą mieli przetarte ścieżki kontaktu z biegłymi.
Czy przy wypisie ze szpitala z dzieckiem należy podpisywać dokument o zrzeczeniu się roszczeń wobec placówki? Zaskoczyło mnie to. Dano mi do zrozumienia, że jeśli nie podpisze to dziecko nie będzie wypisane. Co prawda było to już prawie 5 lat temu, ale sytuacja wciąż jest dla mnie niespotykana.
Nie, nawet nie wolno podpisywać takiego dokumentu. Nie wiadomo przecież, jakie będą przyszłe konsekwencje leczenia. Poza tym, według mnie takie „zrzeczenie się” podpisane w imieniu dziecka nie będzie skuteczne.
Prokuratorzy co do zasady ( moze też i sędziowie) powinni podlegać specjalizacji.
Jednak zupełnie inaczej prowadzi się sprawę o pobicie, czy uderzenie młotkiem, a inaczej sprawę gospodarczą, czy o błąd medyczny
Moim zdaniem kierunek jak najbardziej słuszny