W procesach medycznych, dotyczących obrażeń i pęknięcia krocza, jakiego doznała przy porodzie rodząca, przewijają się trzy argumenty pozwanych szpitali.
Są to:
- pęknięcie krocza to normalne powikłanie porodu drogami natury,
- skoro w dokumentacji nie odnotowano pęknięcia krocza powyżej II stopnia, to znaczy, że go nie było,
- skoro kobieta zgłosiła niepokojące objawy po dłuższym czasie od porodu, to znaczy, że nie są one konsekwencją porodu, a bliżej niezidentyfikowanych wydarzeń z późniejszego okresu.
Najczęściej te tragiczne skutki przypisywane są „nieprawidłowemu gojeniu się rany pooperacyjnej”. Rzecz jasna, zdaniem pozwanego szpitala, odpowiada za nie rodząca, bo najprawdopodobniej „nie dbała o higienę i regularne kontrole po porodzie”.
Na marginesie: próba przerzucenia odpowiedzialności za błędy medyczne na pacjenta, to nic nowego, pisałam o tym m.in. w poście: „To wina matki”.
Przeanalizujmy fakty.
Kwalifikacja urazów krocza
Oto obowiązująca klasyfikacja urazów, jakie może odnieść rodząca:
I stopień – uraz ograniczony do skóry krocza
II stopień – uraz mięśni krocza nieobejmujący zwieracza odbytu
III stopień – uraz krocza oraz kompleksu zwieraczy:
- IIIa: mniej niż 50 % grubości EAS
- IIIb: więcej niż 50 % grubości EAS
- IIIc: rozdarcie EAS oraz IAS,
IV stopień – uraz krocza, kompleksu zwieraczy (EAS i IAS) oraz błony śluzowej odbytu.
W przypadku, gdy dochodzi do pęknięcia zwieraczy odbytu, najczęściej występują objawy nietrzymania gazów i stolca. W zależności od rozmiaru uszkodzenia, te obawy mogą się pojawić w różnym czasie od urazu (od kilku dni w przypadku urazu krocza IV stopnia, do kilku miesięcy w stopniu uszkodzenia IIIa) i w różnym nasileniu.
Wina rodzącej?
I tak doszliśmy do odpowiedzi na zarzut trzeci. Nie zgłoszenie objawów pęknięcia zwieraczy odbytu w ciągu kilku dni od porodu nie świadczy o tym, że nie doszło do uszkodzenia podczas porodu!
Czy kobieta ma obowiązek zorientować się natychmiast, że objawy, jakie u siebie obserwuje, są nietypowe? Nie. Często kobiety w połogu, szczególnie, gdy jest to pierwszy poród, sądzą, że „może tak ma być”, i nie ma co im się dziwić…
Czy lekarz odpowiada za urazy i rodzącej?
Lekarz faktycznie najczęściej nie jest winny tego, że doszło do pęknięcia krocza. Poza oczywiście ewidentnymi przypadkami m.in. złego nacięcia krocza lub nieprawidłowej kwalifikacji do porodu drogami natury.
Ale może być winny powikłaniom. Szczególnie, gdy jeśli nie oceni prawidłowo obrażeń (wzrokowo i palpacyjnie) i nie zakwalifikuje odpowiednio stopnia pęknięcia. Odpowiada także za zeszycie rozerwanych tkanek tak, aby nie było powikłań w postaci nietrzymania gazów i stolca lub konsekwencji wynikających z powstania przetoki pochwowo – odbytniczej.
Nierzetelna dokumentacja medyczna
A popros treści dokumentacji: w dokumentacji medycznej rzadko pojawia się adnotacja: „pęknięcie krocza III (lub IV) stopnia”. Brak takiego wpisu nie przesądza oczywiście, że do pęknięcia krocza nie doszło. Szczególnie, gdy jedocześnie zaobserwowano pęknięcie pochwy.
Rola położnej
Warto podkreślić, że nie każdy poród wymaga nacięcia krocza. Wykonuje się je po to, żeby zmniejszyć opór tkanek miękkich rozciągającego się podczas porodu krocza. Ideą naczelną jest, aby zapobiec niekontrolowanym pęknięciom. To, czy w trakcie porodu grozi samoistne i niekontrolowane pęknięcie, ocenia zwykle położna. To ona powinna podjąć wstępną decyzję o nacięciu krocza (oczywiście, jeśli rodząca się nie sprzeciwia).
Z prawidłowo wykonanym nacięciem krocza nie wiąże się istotne ryzyko. Biegli piszą, że nie powinno się zdarzyć takie nacięcie krocza, którego nie można zaopatrzyć tak, żeby w efekcie przywrócić warunki anatomiczne bliskie prawidłowym.
Co, jeśli duży uraz krocza jednak miał miejsce?
Konsekwencje są niestety poważne. Najczęściej konieczne jest leczenie operacyjne: plastyka zwieraczy odbytu czy rekonstrukcja przegrody odbytniczo-pochwowej. Kobieta musi stosować specjalną dietę, mierzyć się z licznymi ograniczenia w życiu codziennym, nietrzymaniem stolca, gazów, trudnościami we współżyciu, pogodzić się z oszpeceniem. Kolejne porody najprawdopodobniej będą się musiały odbyć przez cięcie cesarskie. Nic dziwnego, że szkodom na zdrowiu fizycznym towarzyszy najczęściej silny uraz psychiczny u poszkodowanej pacjentki.
Czy w takiej sytuacji warto ubiegać się o odszkodowanie za błąd medyczny?
Tak, ale z punktu widzenia trudności dowodowych, nie są to łatwe procesy. W jednej z podobnych, prowadzonych przez moją kancelarię spraw, Sąd Okręgowy w Warszawie wydał właśnie – po 3 latach postępowania – wyrok. Zasądził na rzecz poszkodowanej pacjentki 250 tys. zł. zadośćuczynienia za doznaną krzywdę oraz dodatkowo odszkodowanie za błąd lekarski. Czy to wynagradza krzywdę doznaną przez młodą kobietę? Pozostawiam Państwu ocenę.
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }