Uwaga: to znowu będzie tekst o dokumentacji medycznej.
Dlaczego tak często piszę o tym, jakie znaczenie mają poszczególne wpisy?
Bo na każdej rozprawie, w każdej opinii biegłych, treść dokumentacji jest główną osią sporu. Często to od dokumentacji z porodu albo neonatologicznej zależy, kto wygra, a kto przegra sprawę.
Kiedy po porodzie okazuje się, że doszło do niedotlenienia dziecka, albo gdy dziecko umiera tuż przed porodem albo w jego trakcie – lekarze i położne raczej nie mają złudzeń co do tego, że sprawa będzie miała ciąg dalszy. Że będzie się im zadawać pytania i żądać wyjaśnień.
I trwa walka z czasem: czy zdążą odpowiednio uzupełnić dokumentację lekarską i pielęgniarską (położnych), zanim rodzice poproszą o jej kopię i zanim do szpitala wkroczy prokurator lub policja…
To nie zawsze są przypadki ewidentnego fałszowania.
To czasem są drobne, pojawiające się najczęściej w jednym miejscu w dokumentacji, adnotacje w rodzaju: „dziecko owinięte pępowiną”, „pępowina ciasno okręcona wokół szyi”, „na pępowinie węzeł prawdziwy”, „poród z rączką”, „pępowina tętniąca”, „liczne zrosty po poprzednim cięciu”.
Jeśli chodzi o tego typu, pozornie niewinne dopiski, to mają jedną wspólną cechę – nie ma innych obiektywnych dowodów na to, że tak faktycznie było. Zwykle ich treść jest potwierdzana w sądzie jedynie zeznaniami świadków. Oczywiście świadków – autorów tych wpisów.
Bo ułożenie pępowiny na ogół nie jest widoczne w badaniu USG, a nawet gdyby było, sytuacja może się zmienić w ciągu minut. Bo to, czy poród był „z rączką” mogła widzieć tylko jedna położna. Bo to, czy rzeczywiście zrosty utrudniały pierwszy etap cięcia cesarskiego, mógł widzieć tylko główny operator.
Z podanych przykładów, jedynie z węzłem prawdziwym może być nieco inaczej. Zaobserwowany przez położne węzeł prawdziwy w dalszych badaniach czasem okazuje się węzłem rzekomym. Wtedy nie da się już wtedy tak łatwo uwolnić od odpowiedzialności przez tłumaczenie, że nic nie dało się zrobić i że przyczyną śmierci dziecka w wyniku niedotlenienia było zaciśnięcie węzła prawdziwego.
W wyjaśnieniu rzeczywistego przebiegu porodu pomagają też niekiedy sprzeczne interesy personelu medycznego. Gdy położna i lekarz prowadzący poród woleliby usprawiedliwić swoje zaniedbania istnieniem węzła prawdziwego (że już pozostanę przy tym przykładzie), to lekarz udzielający noworodkowi pomocy może skrupulatnie opisać w dekursusie, jak w jednej z moich spraw.
Okazuje się, że demonizowany „guz sznura pępowinowego”, był w rzeczywistości zwykłym tzw. węzłem rzekomym, nie mającym negatywnego wpływu na dobrostan płodu: „Wykonałem chirurgiczne zaopatrzenie pozostawionego kikuta pępowiny. Badaniem stwierdziłem przerost tkanki galaretowatej pępowiny. Wykonałem rewizję kikuta pępowiny stwierdzając obecność dwóch tętnic i pojedynczej żyły pępowinowej.”
Kiedy w dokumentacji medycznej znajdują się więc wpisy o zdarzeniach, które według nas nie miały miejsca, sytuacja nie jest beznadziejna. Nadal często są szanse na odtworzenie rzeczywistego przebiegu wydarzeń i udowodnienie zaniedbań po stronie lekarza prowadzącego poród lub położnej. To jednak nie będzie łatwy proces…
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }