Obawiam się, że mediacje i ugoda nie leżą w naturze Polaków. Ale proszę o wytrwałość, to że odpowiedziałam na tytułowe pytanie w pierwszym zdaniu, nie oznacza, że nie ma sensu czytać dalej;)
Ugoda w sprawie o błąd medyczny?
Faktem jest, że u nas raczej nie przyjęła się zasada „zgoda buduje, niezgoda rujnuje”. O podejściu szpitali do ugodowego zakończenie sporu dotyczącego błędu medycznego napisałam już kilka postów, optymistycznych i mniej optymistycznych, między innymi:
„Mediacje w sprawach o błąd medyczny”
„Jaka jest szansa na ugodę w sprawie o błąd medyczny?”
Dziś mam dobre wieści. W imieniu klientów, z oboma pozwanymi przez nas szpitalami i zakładem ubezpieczeń, który wystawił im polisy, zawarłam właśnie ugodę w mediacji. Nie jest to pierwsza ugoda, jaką zamykam spór o błąd lekarski, ale nie ma ich zbyt wiele. Ugodą kończy się nie więcej niż 2 % wszystkich prowadzonych przeze mnie spraw.
Mediator – kto to jest?
Mediacje to specjalny tryb prowadzenia negocjacji ugodowych między przeciwnikami procesowymi, przed procesem albo w trakcie procesu sądowego.
Ugoda, o której piszę, została zawarta przed mediatorem tuż po wniesieniu pozwu, jeszcze przed pierwszą rozprawą. I właściwie powinnam na tym skończyć tę relację. Ugoda jest na tyle korzystna dla poszkodowanych, że pozwani chronią ją klauzulą „tajne przez poufne”, żeby się nie rozniosło, że czasem jednak decydują się zapłacić takie zadośćuczynienie, które rzeczywiście zbliża się do poziomu realnie rekompensującego doznaną krzywdę.
Nie mogę więc niestety podać, jaka jest kwota zadośćuczynienia.
Ugoda w sprawie o błąd lekarski w mediacji
Warto jednak napisać, że:
- ugoda dotycząca zadośćuczynienia została zawarta po tym, jak zapadł wyrok karny, przesądzający winę personelu medycznego aż dwóch szpitali, w których leczone było chore dziecko;
- rozsądnie zachowali się pełnomocnicy szpitali, po tym, jak otrzymali pozew o zapłatę: wnieśli o skierowanie sprawy do mediacji, na mediacje zgodził się też pełnomocnik ubezpieczyciela. Mediacja jest dobrowolna, więc poszkodowany pacjent nie może „zmusić” szpitala do przystąpienia do mediacji. Samo postępowanie nie jest jawne, więc teoretycznie nic się nie traci zgadzając się na mediację, ale oczywiście nie ma sensu marnować czasu, jeśli stronom nie przyświeca rzeczywisty cel ugodowego zakończenia sporu;
- ogromne znaczenie ma osoba mediatora: wybraliśmy mediatora doświadczonego w sprawach o błąd lekarski;
- wszyscy pełnomocnicy i mediator byli dobrze przygotowani do mediacji i – co najważniejsze – faktycznie, a nie tylko pozornie, jak to często bywa, zależało im na osiągnięciu porozumienia i ugodzie, która będzie w najlepszym interesie ich klientów;
- w efekcie: na ugodzie zawartej w mediacji wszyscy zyskali.
Win win, czyli wszyscy wygrywają
Zyskali moi klienci, bo oszczędzone im zostało ponowne przeżywanie traumatycznych wydarzeń w trakcie wieloletniego procesu cywilnego. Negocjowałam warunki ugody sama, nie musieli być obecni na spotkaniach z mediatorem. Nie będą musieli się też pojawić w sądzie na jedynym posiedzeniu, na którym sąd zatwierdzi ugodę. Otrzymają zadośćuczynienie, które jest co prawda niższe od kwoty, jakiej żądali w pozwie, ale ostatecznie uznali, że odpowiada ono wymogom „full and fair compensation” (czyli rekompensuje w pełni – na tyle, na ile pieniądze są w stanie ją zrekompensować – doznaną krzywdę). Dodatkowo będzie to rekompensata wolna od podatku. Uniknęli niepewności, jaka zawsze, niezależnie od tego, jak bardzo „pewna” wydaje się być sytuacja, wiąże się z procesem, opiniami biegłych i zeznaniami świadków. Nikt nigdy nie da przecież gwarancji tego, jaki wyrok zapadnie…
Szpitale i ubezpieczyciel zyskali, bo oni także uniknęli niepewności. Jest prawdopodobne, że przegraliby więcej, niż zgodzili się zapłacić na mocy ugody. Na pewno zaoszczędzili też na odsetkach i kosztach procesu. Z pewnością nie są także obojętne emocje zatrudnianych przez nich lekarzy, którzy zostali przez sąd karny uznani winnymi błędów lekarskich, a tu mieliby obowiązek ponownie zeznawać – tym razem jako świadkowie.
Cóż. Może jednak warto powtarzać sobie jak mantrę: „zgoda buduje, niezgoda rujnuje”?
{ 1 komentarz… przeczytaj go poniżej albo dodaj swój }
Znam wiele przypadków błędów medycznych, zwarcie ugody to wyjątek w dochodzeniu roszczeń. Szpitale zazwyczaj idą na ugodę w przypadku śmierci pacjenta, gdy jest niezaprzeczalna wina lekarzy i wiedzą, ze proces i tak skończy się przegraną. Gdy natomiast pacjent przeżył – szpitale walczą do końca. W grę wchodzi przecież renta wypłacana dożywotnio, więc warto podjąć walkę, bo sąd może nie będzie tak łaskawy, jak chciałby poszkodowany pacjent. W przypadku mojego dziecka próba ugody to zaproponowanie kwoty renty, którą sąd podwyższył ośmiokrotnie. Dla nas podjęcie próby ugody było porażką.
Tak więc gratuluję Pani mecenas zwarcia satysfakcjonującej ugody. Mam jednak takie przeczucie, że pacjent nie przeżył:(